środa, 8 października 2014

Próba

Niewielki dom stał niemalże pusty z paroma elementami, których nie warto było brać ze sobą. Przez okna wpadało intensywne słoneczne światło pochłonięte w całości przez ogołocone z mebli białe ściany, rozświetlając w pełni pozbawiony wyposażenia pokój. Przy frontowych drzwiach stało kilka kartonów gotowych do wywiezienia w daleką podróż, a stare radio postawione na kuchennym blacie, pozostać miało tutaj, służąc nowym właścicielom.
     Ciemnowłosa dziewczyna chodziła nerwowo po salonie, mrucząc ciągle pod nosem słowo „nie”. Odkąd usłyszała o zamiarach Eutropii, nie mogła się pozbierać ani wybaczyć dziewczynie, że postanowiła wrócić do ciemnej wioski. Nigdy nie sądziła, że nastąpi taki dzień, że umysł blondynki w końcu pęknie, wylewając na zewnątrz wszystkie słabości. Jacynta uważała, że Eutropia jest silną i odpowiedzialną osobą, od której zwykła brać przykład. Niestety teraz często zwracała się do niej obraźliwym wyrażeniem tchórz, mając nadzieję, że dziewczyna opamięta się i pojmie swoją głupotę, jaką zamierzała uczynić. Nic jednak nie skutkowało.
     Eutropia nie zrażała się krytyką słyszaną od bratniej duszy. Starała się zrozumieć jej punkt widzenia i złość nią kierującą, dlatego nie próbowała w żaden sposób przekonywać Argemosea do swojej decyzji. Tłumaczyła się pobieżnie i zdawkowo ze szczerą chęcią w prawdzie, przecząc, że to strach spowodował u niej to lekkomyślne, w mniemaniu Jacynty, zachowanie.
   - Nie jestem tchórzem – zaprzeczyła ponownie Eutropia, spinając w kucyka jasne włosy. Prawie czarnej barwy oczy zatrzymały się na sylwetce Jacynty, pesząc ją wyraźnie. – Nie czuję się także bohaterem. Musisz pogodzić się z tym co postanowiłam. Nie szukaj w tym złych stron, a ja ci nie pokażę dobrych, bo ta decyzja nie jest ani taka, ani taka.  
   - Masz rację! – Uniosła nieznacznie ton, unikając spojrzenia blondynki. Gotowało się w niej od gniewu, w takim stopniu, że o mało nie uroniła łez, taką czuła bezsilność. – To co zamierzasz zrobić jest po prostu głupie! Dlaczego myślisz, że ci wybaczą? Dlaczego nie pojmiesz tego, że to obróci się przeciwko nam wszystkim?
   - Zbyt pesymistyczną masz wizję – powiedziała łagodnym głosem, w który czaił się optymizm, bo tak właśnie optymistycznie patrzyła w swoją przyszłość. To nie może pójść źle – brzęczało w myślach dziewczyny.
   - Jeżeli pesymizmem nazywasz zdrowy rozsądek, to tak, jestem wielką pesymistką! – Ironiczny ton Jacynty, otarł się nieprzyjemnie o zmysły Eutropii. Nastała bardzo napięta i przesycona nerwami chwila.
   - Przestań – powiedziała obojętnie, jakby coraz mniej zadowolona z przebiegu rozmowy i kolejnych prób przetłumaczenia brunetce, że to jest jej świadoma decyzja.
   - Mam wrażenie jakbyś nie wiedziała czym są ciemne wioski – mruknęła Jacynta pozbawiona sił do dalszej sprzeczki. Przegrała i zamierzała właśnie się poddać, bo któż mógł brać pod uwagę jej zdanie?
   - Świetnie zdaję sobie sprawę! – Uniosła głos po raz pierwszy, od tak dawna. Eutropia, ta zawsze opanowana i zważająca na słowa, wybuchła nagle i równie szybko stonowała swój głos. - Od dawna zbierałam się do tej decyzji. Ona nie jest podjęta od tak! Zawiązałam sojusze, mam do kogo się udać, nie będę w tym sama, to jest przemyślany plan.
   - Za to ja pozostanę całkiem sama w tym wszystkim…