Ciemnowłosa dziewczyna chodziła nerwowo po
salonie, mrucząc ciągle pod nosem słowo „nie”. Odkąd usłyszała o zamiarach
Eutropii, nie mogła się pozbierać ani wybaczyć dziewczynie, że postanowiła
wrócić do ciemnej wioski. Nigdy nie sądziła, że nastąpi taki dzień, że umysł
blondynki w końcu pęknie, wylewając na zewnątrz wszystkie słabości. Jacynta uważała,
że Eutropia jest silną i odpowiedzialną osobą, od której zwykła brać przykład.
Niestety teraz często zwracała się do niej obraźliwym wyrażeniem tchórz, mając
nadzieję, że dziewczyna opamięta się i pojmie swoją głupotę, jaką zamierzała
uczynić. Nic jednak nie skutkowało.
Eutropia nie zrażała się krytyką słyszaną
od bratniej duszy. Starała się zrozumieć jej punkt widzenia i złość nią
kierującą, dlatego nie próbowała w żaden sposób przekonywać Argemosea do swojej
decyzji. Tłumaczyła się pobieżnie i zdawkowo ze szczerą chęcią w prawdzie,
przecząc, że to strach spowodował u niej to lekkomyślne, w mniemaniu Jacynty,
zachowanie.
- Nie jestem tchórzem – zaprzeczyła ponownie
Eutropia, spinając w kucyka jasne włosy. Prawie czarnej barwy oczy zatrzymały
się na sylwetce Jacynty, pesząc ją wyraźnie. – Nie czuję się także bohaterem.
Musisz pogodzić się z tym co postanowiłam. Nie szukaj w tym złych stron, a ja ci
nie pokażę dobrych, bo ta decyzja nie jest ani taka, ani taka.
- Masz rację! – Uniosła nieznacznie ton,
unikając spojrzenia blondynki. Gotowało się w niej od gniewu, w takim stopniu,
że o mało nie uroniła łez, taką czuła bezsilność. – To co zamierzasz zrobić
jest po prostu głupie! Dlaczego myślisz, że ci wybaczą? Dlaczego nie pojmiesz
tego, że to obróci się przeciwko nam wszystkim?
- Zbyt pesymistyczną masz wizję –
powiedziała łagodnym głosem, w który czaił się optymizm, bo tak właśnie
optymistycznie patrzyła w swoją przyszłość. To nie może pójść źle – brzęczało w
myślach dziewczyny.
- Jeżeli pesymizmem nazywasz zdrowy
rozsądek, to tak, jestem wielką pesymistką! – Ironiczny ton Jacynty, otarł się
nieprzyjemnie o zmysły Eutropii. Nastała bardzo napięta i przesycona nerwami
chwila.
- Przestań – powiedziała obojętnie, jakby
coraz mniej zadowolona z przebiegu rozmowy i kolejnych prób przetłumaczenia
brunetce, że to jest jej świadoma decyzja.
- Mam wrażenie jakbyś nie wiedziała czym są
ciemne wioski – mruknęła Jacynta pozbawiona sił do dalszej sprzeczki. Przegrała
i zamierzała właśnie się poddać, bo któż mógł brać pod uwagę jej zdanie?
- Świetnie zdaję sobie sprawę! – Uniosła
głos po raz pierwszy, od tak dawna. Eutropia, ta zawsze opanowana i zważająca
na słowa, wybuchła nagle i równie szybko stonowała swój głos. - Od dawna
zbierałam się do tej decyzji. Ona nie jest podjęta od tak! Zawiązałam sojusze,
mam do kogo się udać, nie będę w tym sama, to jest przemyślany plan.
- Za to ja pozostanę całkiem sama w tym
wszystkim…